Czarny
scenariusz omawiany w poprzednich postach może także uderzyć w Europę. Pod wodą
może znaleźć się większość terytorium Holandii, Danii, niżej położone dzielnice
Londynu czy kluczowe niemieckie porty. Podwyższenie poziomu wód o zaledwie
ponad metr może zagrozić przede wszystkim Wenecji, która zapada się w morzu z prędkością
4 milimetrów rocznie. Dane te pochodzą z radaru GPS i InSAR i były zbierane w
okresie 2000 – 2010. Po części jest to wynik podnoszącego się poziomu mórz i
oceanów, a częściowo specyfikacji położenia Wenecji –duże znaczenie ma tu
proces osiadania miasta na morskim gruncie. Jeżeli woda podniosłaby się o około
2 m plac św. Marka wraz z najsłynniejszymi zabytkami znalazłby się pod wodą. W
takiej sytuacji Wenecji nie da się uratować. Rosnący poziom mórz będzie miał
także duży wpływ na ekosystemy wybrzeży. Rejony przybrzeżne są obszarami gdzie
wiele ryb i zwierząt morskich rozmnaża się i żeruje. W warunkach naturalnych rośliny
i zwierzęta przeniosłyby się wraz z przesuwającą się linia brzegową w głąb
lądu. Natomiast na uprzemysłowionych regionach Europy sytuacja taka nie byłaby
możliwa –w głębi lądu znajdują się domy, drogi czy fabryki. Jeżeli tak by się
stało nadmorskie rośliny i rozmnażające się na przybrzeżnych płyciznach ryby i
zwierzęta zagrożone będą wyginięciem. Abrazja, bo tak właśnie fachowo nazywa
się zjawisko niszczenia linii brzegowej spowodowane podnoszeniem się poziomu wód,
jest zauważalna w rejonie Bałtyku. Rok w rok morze zabiera ok. 0,5 – 1 m
bałtyckiego wybrzeża. Akurat za to zjawisko odpowiedzialne jest lokalne
przemieszczanie się wody w Bałtyku. Gdyby jednak doszło do wzrostu poziomu wód
o metr, może okazać się, że bezpowrotnie utracimy nadmorskie plaże i Żuławy, a
Półwysep Helski zamieniłby się w ciąg niedostępnych wysepek.
Źródło: www.newsweek.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz