poniedziałek, 22 grudnia 2014

Wenecja

Czarny scenariusz omawiany w poprzednich postach może także uderzyć w Europę. Pod wodą może znaleźć się większość terytorium Holandii, Danii, niżej położone dzielnice Londynu czy kluczowe niemieckie porty. Podwyższenie poziomu wód o zaledwie ponad metr może zagrozić przede wszystkim Wenecji, która zapada się w morzu z prędkością 4 milimetrów rocznie. Dane te pochodzą z radaru GPS i InSAR i były zbierane w okresie 2000 – 2010. Po części jest to wynik podnoszącego się poziomu mórz i oceanów, a częściowo specyfikacji położenia Wenecji –duże znaczenie ma tu proces osiadania miasta na morskim gruncie. Jeżeli woda podniosłaby się o około 2 m plac św. Marka wraz z najsłynniejszymi zabytkami znalazłby się pod wodą. W takiej sytuacji Wenecji nie da się uratować. Rosnący poziom mórz będzie miał także duży wpływ na ekosystemy wybrzeży. Rejony przybrzeżne są obszarami gdzie wiele ryb i zwierząt morskich rozmnaża się i żeruje. W warunkach naturalnych rośliny i zwierzęta przeniosłyby się wraz z przesuwającą się linia brzegową w głąb lądu. Natomiast na uprzemysłowionych regionach Europy sytuacja taka nie byłaby możliwa –w głębi lądu znajdują się domy, drogi czy fabryki. Jeżeli tak by się stało nadmorskie rośliny i rozmnażające się na przybrzeżnych płyciznach ryby i zwierzęta zagrożone będą wyginięciem. Abrazja, bo tak właśnie fachowo nazywa się zjawisko niszczenia linii brzegowej spowodowane podnoszeniem się poziomu wód, jest zauważalna w rejonie Bałtyku. Rok w rok morze zabiera ok. 0,5 – 1 m bałtyckiego wybrzeża. Akurat za to zjawisko odpowiedzialne jest lokalne przemieszczanie się wody w Bałtyku. Gdyby jednak doszło do wzrostu poziomu wód o metr, może okazać się, że bezpowrotnie utracimy nadmorskie plaże i Żuławy, a Półwysep Helski zamieniłby się w ciąg niedostępnych wysepek.

Źródło: www.newsweek.pl

wtorek, 16 grudnia 2014

Świat pod wodą

Niestety proces topnienia dotyczy nie tylko pokrywy lodowej wokół bieguna południowego. Zdecydowanie groźniejsze mogą okazać się zmiany zachodzące na Grenlandii. Wyspa ta leży w strefie polarnej znacznie bardziej narażonej na zmiany klimatyczne. Głównie ze względu na obecność Golfstromu –ciepłego prądu oceanicznego, wnoszącego od Arktyki duże ilości ciepłych wód atlantyckich. Obecnie pokrywa lodowa Grenlandii topnieje w zastraszającym tempie. Ze zdjęć satelitarnych wynika, że w marcu 2013 r. poziom lodu był najniższy w historii pomiarów. W rejonie Arktyki zauważono także zmniejszenie powierzchni wieloletniej pływającej pokrywy lodowej na Oceania Arktycznym. Topnieją także inne rezerwuary wody takie jak wieczna zmarzlina na Syberii i w Kanadzie. W procesie tym uwalniane są duże ilości wody.
Wróćmy teraz do czarnego scenariusza snutego przez Hughesa. W ciągu najbliższych kilkuset lat poziom wody w morzach i oceanach może wzrosnąć o kilkanaście metrów. Zgodnie z Intergovernmental Panel on Climate Change do 2100 roku wody będzie więcej o ponad metr. Natomiast Instytut Badań Klimatu w Poczdamie przeprowadził badania zgodnie, z którymi poziom wód może podnieść się nawet o 1,9 metra. Gdyby tak się stało zatonęłyby najniżej położone wysypy na oceanach. Znane są współczesne przypadki wysp na Pacyfiku (Tuvalu, Vanuatu i Kiribati), których mieszkańcy musieli opuścić swoje domy. Podobny los może czekać mieszkańców Malediwów. Zgodnie z prognozami ten region może zniknąć pod wodą już za kilkadziesiąt lat. Problem z podnoszącym się poziomem wód dotknie także gęsto zaludnione wybrzeża Ameryki Północnej i Japonii. Zagrożone są wielkie miasta i centra przemysłowe. Zalane zostaną tunele i metro Nowego Jorku. Jeżeli poziom wody podniesie się niewiele ponad metr część historycznej Osaki może znaleźć się pod wodą.
Źródło: www.newsweek.pl

środa, 10 grudnia 2014

Antarktyda

Poziom wód w oceanach podnosi się coraz szybciej. 40 lat temu amerykański glacjolog Terence J. Hughes stworzył czarny scenariusz według, którego wiele zakątków świata znajdzie się pod wodą. Zgodnie z jego wizją najpierw znikną Malediwy, następnie wielkie miasta Wschodniego Wybrzeża Ameryki Północnej i południa Australii. Europejskie miasta takie jak Wenecja czy Kopenhaga także znajdą się pod wodą. Takie właśnie będą skutki topnienia lodowców zachodniej Antarktydy. Hughes, w tamtych czasach nie posiadał wiarygodnych danych pozwalających potwierdzić katastroficzny scenariusz. Dziś okazuje się, że naukowiec może mieć rację. 

Dane pochodzące z satelity CryoSat-2 przekonały naukowców o tym, że z zachodnią częścią Antarktydy dzieje się coś złego. Z najnowszych danych wynika, że w okresie między 2010 a 2013 r. badany obszar tracił około 130 km sześciennych wody na rok. Roztopom ulegają lodowce Pine Island i Thwaites, działające do tej pory jak korek, który zatrzymuje pokrywę lodową Antarktydy Zachodniej przed spłynięciem do morza. Niestety ubytki w tych kluczowych miejscach są tak duże, że lodowce przestały spełniać swoją rolę, przez co lądolód zaczął o wiele szybciej osuwać się do oceanu. Obecnie w analizowanym rejonie poziom wody podnosi się o 0,3 milimetra na rok. Jest to aż o 30 procent więcej niż w poprzedniej dekadzie. Dodatkowo proces te przyśpieszył topnienie lodowców w innych częściach Antarktydy. Średni poziom lądolodu na całym kontynencie obniża się o 2 centymetry rocznie. Analizy pokazują, że całkowite stopienie zachodniej części Antarktydy podniósłby poziom oceanów nawet o 6 metrów. W przypadku jeszcze czarniejszego scenariusza stopienie całej pokrywy lodowej tego kontynentu podniósłby poziom wód o 70 metrów! Sytuacja we wschodniej części Antarktydy wydaje się być bardziej stabilna. Na szczęście procesy zachodzące w tym rejonie kuli ziemskiej są niezwykle powolne. Temperatura w centralne Antarktydzie latem rzadko sięga powyżej minus 20 st., dzięki czemu ocieplenie klimatu o 10 st. nie spowoduje gwałtownego topnienia lądolodu, ze względu na to, że w tym regionie wciąż będzie panował siarczysty mróz. Jeżeli dzisiejsze tempo topnienia Antarktydy nie wzrośnie to całkowity zanik pokrywy lodowej potrwa ponad 10 tyś. lat. Na dodatek arktyczny front polarny utrzymuje ciepłe wody południa od lodowców. 

Źródło: www.nauka.newsweek.pl

wtorek, 2 grudnia 2014

Mniej siarki w Bałtyku

Unia Europejska wprowadza, od 1. stycznia 2015 roku,  nowe obniżone limity zawartości siarki w paliwie. Decyzja ta jest wynikiem postanowień Międzynarodowej Organizacji Morskiej. Zgodnie z Dyrektywą 0,1% to nieprzekraczalny limit zawartości siarki w paliwie. Pomimo tego, że powyższe prawo wchodzi w życie dopiero na początku przyszłego roku, to już teraz limit ten obowiązuje we wszystkich europejskich portach.
Problem siarki już dawno został wyeliminowany z transportu lądowego. Niestety badania prowadzone na akwenach takich jak Bałtyk, z niewielką cyrkulacją wody ukazały, że obecność tego pierwiastka stanowi duży problem. Aby dostosować się do nowego limitu właściciele statków będą musieli zdecydować się na jedno z proekologicznych rozwiązań, takich jak płynny gaz ziemny, filtry oraz olej napędowy. Nie zastosowanie się do Dyrektywy grozić będzie nałożeniem odpowiednich kar. Innym proponowanym przez niektóre państwa UE rozwiązaniem jest wsparcie produkcji proekologicznych statków. Finlandia zaproponowała dofinansowanie kwotami do 7,5 mln euro. Obecnie każde z państw członkowskich Unii przygotowuje przepisy i procedury weryfikacji zawartości siarki w paliwie, a także własny system kar.

Źródło: www.gospodarkamorska.pl

niedziela, 30 listopada 2014

NEMO

Morza i oceany pochłaniają co roku gigantyczną dawkę energii słonecznej, następnie magazynują ją w postaci ciepła w wodach powierzchniowych. To około tysiąca razy więcej niż wynosi światowe zapotrzebowanie na energię!
Aby wykorzystać powyższe zjawisko na Morzu Karaibskim, na francuskiej Martynice, w odległości siedmiu kilometrów od miasta Bellefontaine, zostanie zakotwiczona pływająca elektrownia. Zadaniem NEMO (New Energies for Martinique and Overseas) będzie przetwarzanie oceanicznej energii termalnej na prąd. Unia Europejska szacuje całkowity koszt budowy elektrowni na 62 miliony euro. Już od 2018 NEMO, o mocy 16 MW, będzie w stanie zaspokoić zapotrzebowanie energetyczne 35 tyś domostw. Turbiny elektrowni będą poruszane dzięki wykorzystaniu różnicy temperatur między wodami powierzchniowymi a głębinowymi. Temperatura tych drugich utrzymuje się na stałym poziomie 4 – 5 st. C. W przypadku Martyniki temperatura wód powierzchniowych osiąga 28 st. C, a technologia stosowana w elektrowni nowej generacji jest najbardziej wydajna gdy różnica temperatur jest największa.
Temat wykorzystania różnicy temperatur wód oceanicznych był już poruszany w latach 30. XX wieku. W tamtym okresie francuski inżynier wizjoner Georges Claude usiłował budować takie elektrownie w Brazylii i na Kubie. Niestety jego starania nie przyniosły żadnych efektów. W latach 80. ubiegłego stulecia podjęto kolejną próbę. Tym razem nowoczesną elektrownię testował u wybrzeży Tahiti francuski instytut oceanologiczny Ifremer, ale i tym razem innowacyjna technologia nie znalazła zastosowania na dużą skalę.

Źródło: www.rp.pl 

wtorek, 18 listopada 2014

Cenne substancje ukryte w morskich głębinach?

W przyrodzie występuje bardzo wiele aktywnych biologicznie związków, pożądanych przez biotechnologów, producentów kosmetyków a nawet substancji medycznych pomagających w walce z nowotworami i bakteriami.
Naukowcy pobierają z morza wszelkie organizmy takie jak sinice, gąbki, skorupiaki, osłonice czy ukwiały. Polskim badaczom, z istot wyłowionych z Bałtyku, udało się wyłonić trzy najciekawsze grupy związków bioaktywnych. Pierwsza zawiera związki pozwalające zahamować wzrost bakterii i takie, które mają działanie antybiotyczne. Grupa druga stymuluje wzrost bakterii. Takie substancje mogą wykorzystać firmy  biotechnologiczne, używające bakterii do produkcji aminokwasów i enzymów. Nowe związki zwiększyłyby o kilkadziesiąt procent tempo wzrostu bakterii. Ostatnia grupa, znaleziona w wodach Bałtyku, to związki o działaniu antynowotworowym. Ekstrakty te hamują wzrost komórek norotworowych jednocześnie nie blokując rozwoju tych zdrowych.
Pomimo wielu zalet jakie ma metoda uzyskiwania ekstraktów ze związków aktywnych izolowanych z morskich organizmów, sposób ten nie jest bez wad –pewnego dnia dana substancja może się skończyć. Skąd wtedy wziąć identyczny drugi organizm? Produkcja każdej substancji zależy od warunków w jakich egzystował badany organizm np. od temperatury. Może okazać się, że nie została wyizolowana odpowiednio duża ilość ekstraktu a przez co ciekawe znalezisko przepadło, gdyż nie udało się odtworzyć identycznych warunków jak poprzednio. Na szczęście polscy naukowcy zaczęli stosować inną metodą. Z próbki uzyskanej z organizmu nie robi się ekstraktu –najpierw izoluje się DNA. Uzyskany w ten sposób materiał genetyczny cięty jest na małe kawałki, które umieszcza się w bakteriach. Następnie taki bakteryjny klon produkuje, na podstawie dostarczonego kawałka DNA, pożądaną przez nas substancję. Naukowcy wciąż sprawdzają czy powyższa metoda ma szansę na powodzenie –może się okazać, że bakterie wezmą obce DNA i nic z nim nie zrobią. Jednak metoda ta dobrze rokuje.


Źródło: naukawpolsce.pap.pl

niedziela, 16 listopada 2014

Czy rok 2014 pobije rekord ciepła?

Informacje prezentowane przez NASA stają się coraz bardziej niepokojące. Czy to możliwe, że rok 2014 pobije rekord ciepła?
Tegoroczny październik był o 0,76 oC cieplejszy od średniej temperatury w tym miesiącu w latach 1951 – 1980. Przez co stał się trzecim z rzędy rekordowo gorącym miesiącem. Wrzesień i sierpień pobiły dotychczasowe rekordy. Natomiast maj okazał się najcieplejszym miesiącem w historii pomiarów prowadzonych przez Narodową Agencję Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej. Informacje przekazane przez NASA uzupełnia amerykańska Agencja Badania Oceanów i Atmosfery (NOAA). Zgodnie z ich danymi również czerwiec był wyjątkowo gorący. Jeżeli listopad i grudzień nie okażą się rekordowo chłodne to z całą pewnością będziemy mogli uznać, że padł nowy rekord. A jak wyglądała sytuacja w Polsce? Według Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) październik na północnych i południowych krańcach kraju był anomalnie ciepły. Podobną sytuacje odnotowano np. w lipcu czy we wrześniu. Szef Instytutu Badań Kosmicznych im. Goddarda (GISS) –dr Gavin Schmidt, podkreśla, że 10 najcieplejszych lat w historii pomiarów zarejestrowano do roku 1998 jest sygnałem zachodzących obecnie globalnych zmian klimatu.

Źródło: wyborcza.pl

wtorek, 4 listopada 2014

Bursztyn

Wszyscy znamy piękno bałtyckich bursztynów ale mało kto wie, że na świecie istnieje aż 60 gatunków tego kamienia np. japoński, meksykański czy dominikański. Jednak to właśnie w Bałtyku znajdują się jedne z największych złóż. Nasz rodzimy bursztyn wyróżnia się spośród zagranicznych odmian ciekawą paletą kolorów –od doskonale nam znanego żółto-złotego przez zielony, biały, brązowy aż po czerwony. Na barwę kamienia mają wpływ takie czynniki jak zawartość składników mineralnych i wielkość uwięzionych w nim pęcherzyków powietrza.  Istnieją różne metody wydobywania bursztynu. Wśród zbieraczy najbardziej cenione są kamienie wyławiane metodą tradycyjną, dzięki której można znaleźć wyjątkowe okazy. Podążając za wskazówkami pana Sylwestra Muchy należy przede wszystkim poczekać na odpowiedni sztorm. Wiatr, o sile 7- 8 w skali Beauforta, powinien wiać z północy lub północnego-wschodu. Wiać powinno minimum dwie doby a na poszukiwania wyruszamy dopiero gdy wiatr ucichnie. Powinniśmy cierpliwie oczekiwać w pełnej gotowości na ten moment –nawet jeżeli wichura ustanie dopiero w środku nocy bądź nad ranem. Poławiacze wyruszają do pracy ubrani w gumowe spodnie, wyposażeni w specjalną sieć zamocowaną na obręczy pozwalającą na przeszukiwanie morskich osadów. Wyławianie bursztynu wymaga takich cech jak cierpliwość, doświadczenie i dużej dawki szczęścia. Do morza wchodzi się maksymalnie do kolan, to właśnie na tej głębokości można znaleźć najciekawsze okazy. Podczas sztormów na plaże wyrzucane są duże ilości patyków i muszli. Wśród czarnych patyków świetnie widać czerwone czy żółte okazy bursztynów. Bursztynowy pył, wybrany z osadów wykorzystywany jest do nalewek, a większe kamienie trafiają do pracowni jubilerskich. Bardzo często bałtyckie bursztyny trafiają do Chin, gdzie odgrywają szczególną rolę. W Azji kamienie te mają duże znaczenie symboliczne –są uważane za czwarty atrybut Buddy.


Źródło: national-geographic.pl

wtorek, 28 października 2014

Plastikożercy

Co roku olbrzymie ilości plastikowych odpadów trafia do mórz i oceanów. Powszechnie wiadomo, że takie śmieci stanowią wielkie zagrożenie dla podwodnego ekosystemu. Jednak istnieją organizmy, które z podwodnych wysypisk potrafią stworzyć swoistą „rafę koralową”. Naukowcy analizujący próbki odpadów zebranych w zatoce Maine znaleźli tysiące różnych rodzajów mikrobów żywiących się tworzywami sztucznymi. Większość żywych organizmów nie jest w stanie strawić skomplikowanej struktury związków, z których zbudowane są podmorskie wysypiska. Bakterie jednak świetnie sobie z nimi radzą błyskawicznie wprowadzając je do swojej diety. Mikroby w ciągu kilku lat są w stanie bardziej ewoluować niż ludzie przez miliony lat. Prawie cztery dekady temu Japończycy odkryli bakterie rodzaju Flarobacterium w zbiornikach ze ściekami, które odżywiały się związkami chemicznymi powstającymi podczas produkcji nylonu. Nylon został wynaleziony zaledwie 35 lat wcześniej. Obecnie plastikożerne mikroby znajdowane są na wysypiskach śmieci, plażach, w dżungli bądź we wnętrzach żywych organizmów!


Źródło: national-geographic.pl

poniedziałek, 20 października 2014

Sprytny jak koralowiec

Wodorosty nieustannie atakują rafy koralowe znajdujące się tuż pod powierzchnią oceanu. W ten sposób próbują ukraść najlepiej osłonecznione miejsca zajmowane przez koralowce. Ci roślinni najeźdźcy dysponują niezwykle silną bronią chemiczną, która z łatwością może zniszczyć metabolizm organizmów tworzących podmorskie rafy koralowe. Jednak stworzenia te nie są tak bezbronne jak mogłoby się wydawać. Koralowce posiadają swoich rybich ochroniarzy. Naukowcy z Georgia Institute of Technology prowadzili badania nad interakcją pomiędzy koralowcami a wodorostami w rejonie Fidżi. Obserwacje pokazały, że gdy do tworzącego rafę koralowca Acropora nasuta zbliży się toksyczny glon Chlorodesmis fastigiata, w krótkim czasie pojawiły się drobne babki, które natychmiast zaczęły skubać i zjadać wodorosty. Rybki te na stałe zamieszkują rafę koralową. Naukowcy zebrali próbki wody z różnych rejonów a następnie analizowali je w laboratorium. Wyniki badań ukazały, że babki przyciąga jedynie woda z okolic koralowców zniszczonych przez wodorosty, a nie jak przypuszczano chemiczne sygnały wysyłane przez same glony. To tak jakby koralowce wzywały swoich obrońców. Jednakże babki nie działają w pełni altruistycznie. Koralowiec oferuje im schronienie i pokarm w postaci glonów i śluzu samego gospodarza. Koralowiec uzyskuje ochroniarza, oferując niewielką ilość pożywienia. To trochę jak płacenie podatków w zamian za policyjną ochronę.” –tak podsumowują zaistniałe zjawisko autorzy badań.


 Źródło: swiatnauki.pl

czwartek, 16 października 2014

Wzrost poziomu wód Bałtyku

Ocieplenie klimatu na Ziemi powoduje topnienie lodowców na obszarach polarnych co prowadzi co podnoszenia się poziomu wód w oceanach. Zgodnie z badaniami ONZ-owskiego Międzynarodowego Panelu ds. Zmian Klimatycznych (IPCC) do 2099 roku poziom oceanów podniesie się o 28 – 43 cm. Podobnie jak cała planeta Morze Bałtyckie również podatne jest na zmiany klimatyczne. W ciągu ostatnich 100 lat poziom naszego rodzimego morza podniósł się o 15 cm, a tempo wzrostu poziomu wód zwiększył się aż dwukrotnie od lat 80. ubiegłego wieku. Według badań prowadzonych przez naukowców nadzwyczaj ciepłe zimy sprawiły, że pokrywa lodowa w ostatnich latach miała minimalny zasięg. Pomiar pokrycia lodem Bałtyku prowadzony jest od 1720 roku. W marcu 2008 roku pokrywa lodowa miała powierzchnię zaledwie 49 tysięcy km2. Poprzedni rekord należał do stycznia 1989 roku – 52 tysiące km2. Wzrost średniej temperatury powierzchni Morza Bałtyckiego o 3-6 oC może spowodować podwyższenie temperatury wody o 2-4 oC. Owocować to będzie wciąż malejącą powierzchnią pokrywy lodowej. Jeżeli poziom wód Bałtyku będzie stale się podnosił to będziemy musieli przygotować się na duże zmiany linii brzegowej naszego kraju.


Źródło: twojapogoda.pl

wtorek, 7 października 2014

Bałtyckie morświny

Morświn to jeden z najmniejszych uzębionych waleni. Jego długość wynosi od 1,5 do 1,9m, a masa ciała nie przekracza 70 kg. Morświny w przeciwieństwie do delfinów nie posiadają charakterystycznego dzioba, a ich niewielka trójkątna płetwa grzbietowa ma ciemny odcień. Ssaki te żywią się śledziami, małymi dorszami i różnymi gatunkami ryb dennych. Występują w wodach umiarkowanych półkuli północnej. W 2008 r. bałtycką populację morświna uznano za „krytycznie zagrożoną wyginięciem”. Aby sprawdzić aktualną liczebność tego małego morskiego ssaka, od maja 2011 do kwietnia 2013 r., prowadzono monitorig odgłosów bałtyckich morświnów w ramach międzynarodowego projektu SAMBAH (Static Acoustic Monitoring of the Baltic Sea Harbour Porpoise). Wstępne wyniki badań pokazały, że rejonem o największym zagęszczeniu morświnów jest południowo-zachodnia część wód należących do Danii. Obecność tego chronionego ssaka odnotowno także u południowych wybrzeży Szwecji i wzdłuż wybrzeża Niemiec. Na 140 detektorach rozmieszczonych wzdłuż lini brzegowej wyżej wymienionych państw morświny odnotowno co najmniej jednokrotnie w ciągu badanego okresu. Natomiast w wodach Zatoki Ryskie i Zatoki Fińskiej nie odnotowano ich obecności. Obecnie naukowcy pracujący w projekcie SAMBAH analizują dane zebrane podczas prowadzonego monitoringu hydroakustycznego. Dane te umożliwią opracowanie sezonowej zmienności występowania morświnów w relacji do parametrów środowiska. 

Źródło: PAP - Nauka w Polsce

wtorek, 30 września 2014

CO2 a statystyczny mieszkaniec świata

Chiny od kilku lat zajmują mało zaszczytne miejsce największego producenta dwutlenku węgla, jednego z najważniejszych gazów cieplarnianych. Zgodnie z danymi zaprezentowanymi przez organizację Global Carbon Project w ubiegłym roku wysłano do atmosfery 36 mld ton CO2 (emisje przemysłowe) -28% wyemitowały Chiny, 14% należy do USA, 10% Unia Europejska, 7% Indie. Zgodnie z szacowaniami w ciągu najbliższych kilku lat Indie przegonią w emisjach kraje UE.

A jak wyglądają dane dotyczące emisja na głowę mieszkańca wyżej wymienionych państw? W tym przypadku Chińczycy przegrywają z Amerykanami. W 2013 roku statystyczny mieszkaniec USA wysłał do atmosfery aż 16,4 tyny dwutlenku węgla, a mieszkaniec Chin wyemitował 7,2 tony tego gazu cieplarnianego. Natomiast przeciętny obywatel Unii Europejskiej posłał w powietrze 6,8 tony. Statystyczny Polak emituje ok. 8 ton CO2, a mieszkaniec Indii zaledwie 1,9 tony. Zgodnie z wyliczeniami naukowców średnia emisja na głowę mieszkańca świata wynosi 5,1 tony.

Za rok wyjściowy uważa się 1990, w którym zawarty został protokół z Kioto (międzynarodowa umowa mająca na celu ograniczenie emisji gazów cieplarnianych). Produkcja CO2 w 2013 r. była aż o 61% wyższa niż w 1990. W ciągu ostatnich dwóch dekad odwróciły się proporcje emisji CO2 do atmosfery. W 1990 roku kraje rozwinięte odpowiadały za dwie trzecie emisji, w ubiegłym roku wysyłały one jedną trzecią światowej produkcji dwutlenku węgla. Produkcja CO2 w UE w spadła o 1,8% w porównaniu z 2012 r.. W przeciwieństwie do emisji przemysłowych spadają emisje związane z użytkowaniem gruntów rolnych i wylesianiem. W latach 90. światowa produkcja dwutlenku węgla z wyżej wymienionego źródła wynosiła 5,9 mld ton. Natomiast w latach 2004 – 2013 średnio wynosiła 3,3 mld ton. 

wtorek, 23 września 2014

Poziom dwutlenku węgla przekroczył symboliczną barierę (c.d.)

Eksperci WMO spekulują, że za tak dramatyczny skok stężenia dwutlenku węgla może odpowiadać ocean, który coraz wolniej pochłania CO2. Z analiz wynika, że prawie jedna czwarta emitowanego przez nas do atmosfery CO2 zostaje przyjęte przez ocean. Drugie tyle absorbuje biosfera. Pozostała połowa kumuluje się w atmosferze, jednocześnie wzmagając efekt cieplarniany. Niestety nasycenie oceanów dwutlenkiem węgla stanowi jeden z najgroźniejszych elementów obecnych zmian klimatycznych. Gaz ten łączy się z wodą morską a co za tym idzie podwyższa jej kwasowość. Zgodnie z wynikami badań obecne tempo wzrostu kwasowości oceanu jest najwyższe w przeciągu ostatnich 300 lat. Naukowcy obawiają się, że wiele morskich organizmów może nie przetrwać tych zmian, ponieważ nie zdążą się przystosować do nowych warunków środowiskowych. Za obecny stan środowiska w dużej mierze odpowiada komunikacja i przemysł. Tylko w 2013 z rur wydechowych i kominów fabrycznych na całym świecie uleciało do atmosfery ok. 36 mld ton dwutlenku węgla. Obecnie największymi emitentami CO2 są Chiny i USA. Unia Europejska uplasowała się na trzecim miejscu tego rankingu, natomiast Indie i Rosja na czwartym. Natomiast Polska wysyła rocznie do atmosfery ok. 350 mln ton CO2.


Źródło: www.wyborcza.pl

środa, 17 września 2014

Poziom dwutlenku węgla przekroczył symboliczną barierę

Według ekspertów Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO) stężenie dwutlenku węgla CO2 rośnie coraz szybciej. Dwutlenek węgla należy do gazów cieplarnianych i jest wymieniany jako jedna z głównych przyczyn globalnych zmian klimatu wywołanych przez człowieka. W 2013 średnie stężenie CO2 w powietrzu wyniosło 396 ppm (części na milion), czyli było o 42% wyższe od koncentracji tego gazu przed wybuchem rewolucji przemysłowej. Ilość tą najlepiej obrazują „białe i czarne kulki”. Na każdy milion „białych kulek” powietrza przypada ponad 400 „czarnych kulek” dwutlenku węgla. Wydawałoby się, że nie jest to dużo ale ilość ta wystarczy, aby zatrzymać w dolnych warstwach atmosfery sporą ilość ciepła pochodzącego z promieniowania słonecznego i przy pomocy odpowiednich sprzężeń zwrotnych nakręcić globalne zmiany klimatu. Zgodnie z analizami WMO w okresie 2012 – 2013 stężenie dwutlenku węgla wzrosło aż o 2,9 ppm i jest to najszybszy przyrost od połowy lat 80. W 2013 roku przekroczona została symboliczna bariera ukazująca jak bardzo człowiek wpływa na klimat Ziemi. Według szacowań kolejną granicę możemy przekroczyć już w 2015 albo 2016 roku, gdy średnioroczne stężenie CO2 na całym świecie osiągnie 400 ppm. 

Źródło: www.wyborcza.pl

wtorek, 9 września 2014

Hałas

Pomimo powszechnego przekonania o tym, że nadmorskie regiony są spokojne, to w rzeczywistości podwodny świat jest głośniejszy niż nam się wydaje.  Źródłami hałasu są ryby skorupiaki, fale morskie, ziarenka piasku toczone prądami przydennymi bądź lodowe kry. Do takich odgłosów morska fauna jest przyzwyczajona. Zagrożenie dla podwodnych organizmów jest natomiast poziom hałasu dostającego się do wody w wyniku działalności człowieka. Około stu lat temu powstały pierwsze parowe siłownie, rozpoczęto budowę statków –to właśnie wtedy ludzie zaczęli wprowadzać hałas do morza. Obecnie źródłami niebezpiecznych dźwięków są podwodne urządzenia poszukiwawcze, wydobywcze, przeładunkowe, przesyłowe, echosondy, sonary, wojskowe systemy echolokacyjne, a także sprzęty powszechnie stosowane do rekreacji takie jak motorówki i skutery. Zgodnie z badaniami specjalistów z całego świata antropogeniczny hałas oddziałuje niemal na całą morską faunę –wieloryby, delfiny, ryby, a nawet mięczaki. Dźwięki w wodzie rozchodzą się znacznie lepiej niż w powietrzu, natomiast większa gęstość cieczy powoduje, że fale akustyczne rozchodzą się na większe odległości. Np. fala dźwiękowa, powstała w wyniku detonacji miny zawierającej ok. 500 kg trotylu, miałaby zasięg ok. 30 km. Zgodnie z raportem Komisji  Ochrony Środowiska Morskiego Bałtyku badania prowadzone w latach 2003 – 2007 pokazały, że w niemal całym akwenie Bałtyku zwierzęta słyszały hałas emitowany na szlakach żeglugowych. Dźwięki te były na tyle intensywne, że utrudniały ich komunikacje. W wodach pomiędzy Kopenhagą a Malmo hałas płoszył zwierzęta. Natomiast w pasie pomiędzy Helsinkami a Tallinem poziom antropogenicznego dźwięku był tak wysoki, że powodował uszkodzenie funkcji fizjologicznych morskiej fauny. 

wtorek, 2 września 2014

Bałtyckie foki szare

Foka szara jest jednym z trzech gatunków fok żyjących w Bałtyku –pozostałe to pospolita i obrączkowana. Jeszcze sto lat temu w rejonie Morza Bałtyckiego żyło 100 tysięcy tych morskich ssaków. W latach 80. ubiegłego wieku było ich zaledwie 4,5 tyś. Wtedy foki objęto ochroną prawną. Od 2000 roku obserwuje się wzrastający trend wśród bałtyckiej populacji. W roku 2013 w trakcie corocznego liczenia fok szarych w wodach Bałtyku, odnotowano ich blisko 30 tyś. Większość z nich (blisko 14,5 tyś.) bytuje na obszarze archipelagów wysp centralnych Szecji. W wodach należących do Estonii zanotowano ponad 4,5 tyś., a na południowo-zachodnich obszarach Finlandii ponad 10 tyś. Największy wzrost populacji od początku nowego stulecia odnotowano w Szwacji. Natomiast w Finlandii nie zaobserwowano wzrostu liczby osobników od połowy pierwszej dekady XXI wieku. Niestety na południowym wybrzeżu Morza Bałtyckiego foki szare zostały wytrzebione przez człowieka zanim dotknęły je skutki zanieczyszczeń środowiska. Obecnie na Polskie wybrzeże przypływają jedynie osobniki na stałe zamieszkujące inne rejony Bałtyku.
Liczenie fok prowadzone jest głównie z powietrza, w celu uniknięcia błędów, a także ze względu na warunki pogodowe obserwacje powtarzane są dwa – trzy razy. Stacja Morska Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego i WWF Polska realizują projekt pt. Wsparcie restytucji i ochrony ssaków bałtyckich w Polsce, pozwalający przywrócić foki szare na Polskie wybrzeże. W ramach projektu foki są hodowane w basenach z naturalną wodą morską a następnie przychówek (po odkarmieniu przez matki i po opanowaniu umiejętności polowania na żywe ryby) wypuszczany jest na wolność w specjalnie wybrane przez naukowców miejsca, które gwarantują zwierzętom spokój i bezpieczeństwo.

Źródło: http://www.naukawpolsce.pap.pl/

wtorek, 26 sierpnia 2014

Ile rtęci jest w morzu? (c.d.)

Od lat zatruwamy morza i oceany nie tylko związkami rtęci, ale także fosforanami spływającymi z pól uprawnych. Z kominów fabryk do atmosfery ulatuje dwutlenek węgla, którego aż jedna czwarta kończy w wodzie morskiej. Ponieważ wody oceanu bardzo wolno się mieszają, naukowcy postanowili zmierzyć stosunek fosforanów czy dwutlenku węgla do metylortęci na głębokości przekraczającej jeden kilometr. Następnie wyniki porównali ze proporcją tych związków występującą w wodach powierzchniowych. Wynikiem tej analizy będzie ilość rtęci jaką przelała ludzkość do oceanów od rewolucji przemysłowej, której symboliczny początek datuje się na połowę XVIII w.

Zgodnie z najnowszymi analizami ocean zawiera dziś od 60 do 80 tyś. ton rtęci. Stężenie tego pierwiastka w wodach powierzchniowych (do 100 m) jest przeszło trzykrotnie wyższe niż kiedyś. Natomiast cały ocean zawiera o jedną dziesiątą rtęci więcej niż przed wybuchem rewolucji przemysłowej. Największe ilości rtęci odnotowano w północnej części Atlantyku i Arktyce gdzie cyrkulacja termohalinowa odpowiada za wymianę wód powierzchniowych z głębinowymi. Najmniej zanieczyszone okazały się wody północno-wschodniego Pacyfiku i jego tropikalnej. W tych miejscach cyrkulacja oceaniczna przebiega najwolniej. Tempow jakim rtęć dostaje się do środowiska wciąż rośnie –szacuje się, że w ciągu najbliższych 50 lat do oceanu napłynie tyle tego metalu ile w ciągu ostatnich 150 lat.

Źródło: www. wyborcza.pl

czwartek, 21 sierpnia 2014

Ile rtęci jest w morzu?

Przez osiem lat, w trakcie 12 rejsów badawczych naukowcy z Francji, Holandii i USA przeanalizowali tysiące próbek wody morskiej. W trakcie swojej pracy badacze przebadali wody czterech oceanów –Atlantyku, Oceanu Spokojnego, Arktycznego i Południowego opływając Antarktydę.

Rtęć dostaje się do mórz i oceanów ze źródeł naturalnych –w procesie wietrzenia i wymywania skał i dzięki działalności człowieka tj. duże ilości tego pierwiastka ulatują w powietrze podczas spalania paliw kopalnych (węgiel, gaz, ropa). Metylortęć, jeden z organicznych związków rtęci o wysokiej toksyczności, doskonale rozpuszcza się w tłuszczach przez co kumuluje się w organizmach stojących na wyższych piętrach piramidy troficznej. Im dłuższy jest łańcuch pokarmowy, tym więcej toksyn gromadzi się w organizmach stojących na jego szczycie. Zgodnie z badaniami najbardziej zatrutymi rtęcią ludźmi są Inuici żywiący się głównie zwierzętami ze szczytu morskiej piramidy troficznej. Niestety najbardziej cierpią na tym niemowlęta karmione piersią –kobiece mleko zbiera zanieczyszczenia z matczynego organizmu. Symbolem epidemii zatrucia rtęcią jest japońskie miasteczko Minamata. To właśnie tam w połowie lat 50 ubiegłego wieku wytwórnia tworzyw sztucznych firmy Chisso Corporation emitowała do zatoki ścieki zawierające metylortęć. Ponieważ ryby stanowiły główny składnik diety mieszkańców okolicznych wiosek, doszło u nich do objawów zatrucia. W wyniku schorzeń neurologicznych, wywoływanych tym niezwykle toksycznym związkiem rtęci, zmarło blisko 2 tyś. osób.

Źródło: www. wyborcza.pl

wtorek, 12 sierpnia 2014

Plastik w morzach

Kilka milionów ton plastiku trafia co roku trafia do mórz i oceanów na całym świecie. Część tych śmieci zebrała się w tzw. „wielkie plastikowe plamy”, które dryfują po Pacyfiku i Atlantyku. Jednak to nie one stanowią największy problemem. Najgroźniejsze są niewielkie kawałki tworzyw sztucznych, tj. kulki o średnicy od kilkudziesięciu mikronów do kilku milimetrów. Powstają one w wyniku procesu rozkładania, przez wodę, wiatr i promieniowanie słoneczne, większych kawałków plastiku. Takie syntetyczne twory nierzadko otoczone są przez glony a następnie zjadane przez morskie zwierzęta. Czasem także tworzą plaże plastikowego piasku.

W niedawno opublikowanym artykule w „Science” naukowcy z Stowarzyszenia Edukacji Morskiej w Woods Hole w USA i Uniwersytetu Plymouth w Wielkiej Brytanii opisali zagrożenie jakie stanowią toksyczne drobinki dla środowiska morskiego. Badacze wielokrotnie znajdowali je w układach pokarmowych bezkręgowców i ssaków, gdzie uwalniały szkodliwe związki chemiczne, które następnie akumulowały się w wyższych piętrach łańcucha pokarmowego.
Wyrzucając w nieodpowiednie miejsca torby jednorazowego użytku, butelki PET czy ubrania z materiałów syntetycznych zatruwamy środowisko, a także dopuszczamy się marnotrastwa –więszkość tworzyw sztucznych można ponownie przetworzyć i wykorzystać.


Źródło: www.wyborcza.pl

wtorek, 5 sierpnia 2014

Karaibskie rafy koralowe

Zgodnie z raportem Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN) wiele karaibskich raf koralowych może zniknąć w ciągu najbliższych 20 lat. Od 1970 roku powierzchnia siedlisk spadła o ponad 50%. 

Zdanie specjalistów przyczyną wymierania raf są między innymi zmiany klimatyczne –globalne ocieplenie i zakwaszanie oceanów. Dwutlenek węgla trafiający do oceanów produkuje kwas, który rozpuszcza minerały i uniemożliwia wzrost raf. Inną przyczyną jest zamulenie wód przybrzeżnych, na skutek erozji gleby i wycinki lasów. Proces ten przyczynia się do obumierania polipów. Rybacy i turyści także przyczyniają się do wymierania raf. Ci pierwsi poprzez stosowanie bardzo inwazyjnych metod połowowych –np. detonowanie materiałów wybuchowych pod wodą w morzach koralowych. Także masowe połowy ryb prowadzą do rozrostu szkodliwych glonów. Ci drudzy poprzez rozwój nadmorskich ośrodków w rejonach atrakcyjnych turystycznie, a takimi obszarami na pewno są wybrzeża mórz koralowych, powoduje zwiększanie zanieczyszczenia i zamulenie wód przybrzeżnych. Jednak do najpoważniejszych zagrożeń należą wycieki ropy naftowej, stałe pogłębianie dnia na szlakach morskich oraz zanieczyszczenie wody ściekami komunalnymi i przemysłowymi. 

Na szczęście dzięki ochronie karaibskie rafy jeszcze mogą się odrodzić.

Źródło: www.focus.pl 

wtorek, 29 lipca 2014

Bałtycka “pustynia tlenowa”

Naukowcy z Danii i Szwecji w alarmują, że w ciągu ostatnich stu lat zasięg strefy wód ubogich w tlen w Bałtyku zwiększył się 10-krotnie. Analiza danych dotyczących temperatury, zasolenia i zawartości tlenu w wodzie z ostatnich 115 lat pokazała, że obszar ubogi w tlen zwiększył się o na początku XX wieku o około 5 tysięcy kilometrów kwadratowych. W tej chwili strefa ta obejmuje około 60 tysięcy kilometrów kwadratowych. 

Wymiana wód, jedynie przez cieśniny duńskie, z Morzem Północnym znacznie spowalnia odświeżanie wód głębinowych. Natomiast mechanizmy wymiany wody między silniej natlenioną wierzchnią warstwą, a cięższymi, bardziej słonymi wodami z głębszych warstw są nieefektywne. 

Główną przyczyną tego procesu są spływające z lądów substancje odżywcze, które sprawiają, że zużycie tlenu przez plankton w niektórych rejonach gwałtownie rośnie. Do pogorszenia sytuacji przyczyniło się także ocieplenie klimatu. To właśnie wyższa temperatura ogranicza rozpuszczalność tlenu w wodzie i zwiększa jego zużycie w procesach biologicznych. Brak tego niezbędnego do życia gazu w obszarach przydennych ma negatywny wpływ na cały ekosystem. W takiej strefie tworzy się tzw. “pustynia tlenowa”. To w niej rozwijają się np. bakterie wytwarzające metan pogarszający sytuację. Niestety zgodnie z analizami nawet jeżeli ilość tlenu wzrośnie to powrót do normalnego stanu może trwać nawet dziesiątki lat.

Źródło: www.rmf24.pl/nauka

środa, 23 lipca 2014

Żeglujące sieci

Poza intensywnie rozwijającym się przemysłem transportowym istotnym zagrożeniem dla bałtyckiego ekosystemu są nieodpowiednie praktyki rybackie. Zalicza się do nich pozostawianie lub gubienie narzędzi połowowych w morzu.
Niestety porzucone sieci w dalszym ciągu są zdolne do połowu a ich efektywność utrzymuje się w granicach od 6 do 20%. Często organizmy rozkładające się w zalegających na dnie sieciach mają negatywny wpływ na równowagę ekologiczną Bałtyku. Zgodnie z badaniami prowadzonymi na zlecenie WWF, co roku w Bałtyku na skutek takich zdarzeń jak sztormy, kolizje czy zaczepy rybacy tracą od 5500 do 10000 sieci stawnych (każda sieć waży około 9,5 kg). Nie należy zapomnieć o sieciach znajdujących się na wrakach statków. Zgodnie z oszacowaniami tylko w polskiej strefie Morza Bałtyckiego może zalegać 810 ton tzw. sieci widm. Aby polepszyć stan naszego jedynego akwenu WWF realizuje szereg działań w morzu oraz kampanię informacyjną skierowaną do rybaków, marynarzy, armatorów oraz turystów.

Źródło: WWF

czwartek, 17 lipca 2014

Transport a Morze Bałtyckie

Stały rozwój przemysłu transportowego w rejonie Morza Bałtyckiego idealnie odzwierciedla  wzmocnienie współpracy międzynarodowej i wzrost gospodarczy nadbałtyckich państw. Z roku na rok powiększa się rozmiar i ilość statków pływających po Bałtyku. Niestety prowadzi to do wzrostu zanieczyszczeń niekorzystnie wpływających na środowisko morskie. Obecnie jednymi z największych negatywnych wpływów żeglugi są nielegalne zrzuty oleju, substancji niebezpiecznych i innych odpadów. Także dzięki analizom jakości powietrza można zaobserwować ujemne działanie przemysłu transportowego. Międzynarodowa Organizacja Morska (IMO) dzięki swoim działaniom wspomaga rozwój bezpieczeństwa na morzu, a także zapobiega zanieczyszczaniu środowiska morskiego przez statki. Wytyczne IMO często są dostosowane do specyfiki regionalnej danego akwenu. Rejon Morza Bałtyckiego został uznany przez Międzynarodową Konwencją o zapobieganiu zanieczyszczaniu morza przez statki (MARPOL) jako obszar specjalny –oznacza to, że istnieją surowe ograniczenia zrzutu oleju lub mieszanin oleistych, ścieków i śmieci na terenie całego akwenu.


Źródło: HELCOM

wtorek, 8 lipca 2014

2013 -rokiem rekordów? (c.d.)

Nie tylko upały spędzają sen z powiek meteorologów na całym świecie. Rok 2013 zapisał się w historii także jako okres, w którym (już w marcu) średni poziom mórz osiągnął nowy rekord. Zgodnie z analizami oenzetowskich ekspertów poziom wód powiększa się o 3,2 mm rocznie. W latach 2001 – 2010 tempo wzrostu wynosiło ok. 3 mm, a jeszcze na początku XX wieku zaledwie 1,6 mm. IPCC w swoim piątym raporcie ostrzega, że poziom wód w oceanach podnosi się szybciej niż zakładano. W najczarniejszych scenariuszach w 2100 roku poziom wód może podnieść się aż o 82 centymetry! Jeden z ekspertów wyjaśnia, że poziom wód będzie rósł nadal, niestety szybciej niż przez ostatnie 40 lat. Naukowcy współpracujący z ONZ zapowiedzieli, że będą starali się przeciwstawić wszelkim czarnym scenariuszom ujętym w najnowszych raportach.

Źródło: http://www.wmo.int/pages/index_en.html
            http://www.ipcc.ch/

poniedziałek, 30 czerwca 2014

2013 -rokiem rekordów?

Czy to możliwe, że jesteśmy u progu katastrofy klimatycznej? Światowa Organizacja Meteorologiczna (ang. The World Meteorological Organization - WMO) w marcu bieżącego roku poinformowała, że aż trzynaście z czternastu najcieplejszych lat przypada na XXI wiek. Niestety każdy z minionych dziesięcioleci jest cieplejszy od poprzedzających.

2013 uplasował się na szóstym miejscu na liście lat o najwyższej temperaturze od momentu rozpoczęcia regularnych pomiarów pogody w 1850 roku. Jak do tej pory na pierwszym miejscu znajduje się 2010, drugi był 2005, a na trzeciej pozycji uplasował się rok 1998. Najwyższe średnie temperatury odnotowano między innym w Australii dla której był to najgorętszy rok od momentu rozpoczęcia pomiarów meteorologicznych. Wśród rekordzistów znalazła się także Argentyna, dla której 2013 uplasował się na drugim miejscu na liście najbardziej upalnych lat.


Źródło: http://www.wmo.int/pages/index_en.html

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Spotkanie w Irlandii

Po zakończeniu konsultacji w każdym z 8 europejskich krajów uczestniczących w programie Sea for Society przyszedł czas na podsumowanie dotychczasowej działalności.

W National University of Ireland, Galway (NUIG) zebrał się zespół analityków złożony z  dr Mike Hogana, dr Christine Domegan, Michelle Devaney z NUIG, Marzii Mazzonetto z ECSITE (European Network of Science Centres and Museums) Joanny Piwowarczyk z IOPAN i dr Johna Joyce z AquaTT. W trakcie wyczerpującego maratonu przeanalizowano ponad 700 barier dla zrównoważonego rozwoju mórz i oceanów utworzonych w trakcie trwania konsultacji. Bariery wygenerowane przez interesariuszy dla każdej z sześciu kategorii:
  1. Turystyka i rekreacja
  2. Miejsce do życia
  3. Transport
  4. Źródła energii
  5. Źródła pożywienia
  6.   Elementy zdrowotne dla człowieka
Zostały przeanalizowane a następnie podzielono na grupy umieszczone na czterdziestu tablicach umożliwiających łatwe wizualne dokonywanie porównań. Obecnie dokonywana jest szczegółowa analiza prowadząca do zidentyfikowania najważniejszych barier, które pozwolą nam spojrzeć na konkretne problemy w szerokiej skali europejskiej.